Rozmowa z dokumentalistą Jackiem Bławutem (2024)

Ofilmach poświęconych katastrofie smoleńskiej - mówi Jacek Bławut.

Janusz Wróblewski: – Rok po tragedii smoleńskiej mamy wysyp dotyczących jej reportaży telewizyjnych. Tymczasem najlepsi polscy dokumentaliści: Drygas, Fidyk, Łozińscy ipan, milczą. Nie obchodzi was ten temat?
Jacek Bławut: – Wswoim imieniu mogę powiedzieć, że nigdy nie byłem blisko polityki ani tematów znią związanych. Nawet kiedy robiłem filmy obohaterach II wojny światowej, tępionych wczasach PRL, interesowało mnie co innego niż doraźność – nie system inie represje stalinowskie, lecz raczej kondycja psychiczna człowieka.

Katastrofa smoleńska nie jest uniwersalnym tematem?
Siłą kina dokumentalnego, które my uprawiamy, jest upływ czasu, dystans, uwolnienie się od skrajnych emocji, które teraz dominują. „Usłyszcie mój krzyk” osamospaleniu Ryszarda Siwca na Stadionie X-lecia Drygas mógł zrealizować dopiero 20 lat po tamtym wydarzeniu. Nie przyszło mu do głowy, by domagać się ukarania kogokolwiek. Unikał jadu, napiętnowania, jątrzenia.

Autorzy filmów oSmoleńsku, które dołączane są do „Gazety Polskiej” i „Rzeczpospolitej” stawiają sobie inne cele, pytają oprzyczyny tragedii. To źle?
Zadaniem dokumentalisty nie powinno być poszukiwanie kata, ustalanie, kto ido jakiego stopnia jest winien. Niestety, zło się łatwo filmuje. Agresja jest świetnym materiałem dla szybkich mediów. Trzeba jednak itakie filmy robić, one są nawet bardzo potrzebne, choć mam świadomość, że gorączka, która im towarzyszy, zaciera to, co najważniejsze: wnętrze cierpiących, ich dramat, ból.

„Lista pasażerów” Ewy Stankiewicz iJana Pospieszalskiego poświęcona jest właśnie opisowi rozpaczy rodzin dotkniętych śmiercią bliskich.
Ale emocje tych osób są mechanicznie wykorzystywane. Wdobrej wierze, ale mechanicznie. Najpierw oglądamy radosne twarze, uśmiechy, słyszymy historie zaręczyn, apotem płacz. Człowiek wbólu jest samotny. Ocierpieniu najlepiej opowiada się ciszą, refleksją, pauzą. Atu nieustannie się zagaduje, słowo goni słowo. Odwaga, prawda, niepodległość, służba, honor. Wkońcu te kaskady słów przestają cokolwiek znaczyć. Brakuje pochylenia się nad dramatem. Brakuje na to obrazów. Wzamian jest schematyczna ilustracja iwyprawa przeciwko komuś lub czemuś. Dlatego my, dokumentaliści, nie reagujemy. Nie chcemy być wprzęgnięci wmechanizmy, które ustawią mnie czy Fidyka po jednej stronie konfliktu.

Krytykuje pan te filmy, azarazem ich broni. Dlaczego są potrzebne?
Bo trudno odmówić reżyserom refleksu, prawa do błyskawicznej reakcji, zaspokajania ciekawości. Te reportaże wszczególny sposób ujmują. Tyle wnich płaczu, wspomnień, tragedii. Cenne są przez rejestrację, sam zapis, zdokumentowanie emocji, które się już nie powtórzą. Wolałbym oczywiście, żeby żal icierpienie wyrażone były dużo delikatniej. Niektórym brakuje konstrukcji, dramaturgii. Weźmy „Solidarnych 2010” Ewy Stankiewicz okłótniach żałobnych iwrzeniu pod krzyżem. Film ma kilka zakończeń. Niektóre wątki się powtarzają. Są wałkowane aż do znudzenia. Można by zmontować to inaczej, na chybił trafił, nic by się nie stało. Kto wie, czy film nie byłby nawet ciekawszy. Ale to nieważne. Nie oto chodzi. Wtym chaosie udało się uchwycić pewien nastrój, narodziny gniewu ulicy, bunt moherów lekceważonych przez elity władzy.

Ainne filmy?
Najbardziej przemyślana wydaje mi się „Mgła” Marii Dłużewskiej iJoanny Lichockiej. Wywiady zpolitykami przeprowadzane są konsekwentnie na czarnym tle, dominuje formalny minimalizm. Jego siłą jest prostota, uproszczenie, odejmowanie. Autorki zajmują wyraźne stanowisko, ale próbują tonować. Perswazja nie jest natrętna. Wiadomo, co białe, aco czarne, to nie razi, nie męczy. Zwyjątkiem prymitywnej ścieżki dźwiękowej służącej, jak w „Nocnej zmianie” Jacka Kurskiego, podbijaniu złych emocji.

Ewa Ewart, reżyserka TVN-owskiego reportażu „Wmilczeniu” otragedii smoleńskiej, uznała, że „Mgła” jest tendencyjna, bo jej autorki „od początku do końca wiedzą, jak chcą okatastrofie opowiedzieć”.
Ima rację. Każdy ztych filmów jest tendencyjny. Brakuje wnich dialogu, innego punktu widzenia niż ten, który reprezentuje prawica. Ludzi, którzy wspisek nie wierzą, nie widzimy. Wszystko ma potwierdzać tezę, że winni są politycy PO, którzy podjęli grę zRosjanami izgodzili się na dwie uroczystości upamiętniające ludobójstwo wKatyniu. Że katastrofa nie była przypadkiem, tylko została cynicznie zaplanowana przez FSB, Putina, Miedwiediewa ioni są teraz upaprani we krwi po łokcie. Każdy szczegół jest podejrzany. Agłosy, żeby znarodowej traumy narodziło się coś dobrego, żeby pomogła zbliżyć do siebie nie tylko Polaków – po prostu wyrzucono. Jest wtych filmach niby dużo podłoża religijnego, zchrześcijaństwem niewiele jednak mają wspólnego.

Bo nie ma wnich miłości?
Tak. Religia uczy pokory, zrozumienia, wybaczania. Aktóra scena zachęca, żebyśmy przytulili się do siebie, popłakali wspólnie? Te filmy dzielą, zamiast łączyć. Emocje zawężają horyzont. Tusk wuścisku Putina symbolizuje zdradę Judasza.

Może na tym polega prawda według autorów filmów.
Prawdę zostawmy historykom. Pamiętajmy, że prokuratorskie śledztwo nie zostało zakończone. Przyczyn katastrofy nie znamy. Nie spekulujmy. Reporterzy, którzy zwietrzyli sensację, niech sobie kręcą, co chcą. Musimy przejść iten etap. Czas na wyważone spojrzenie, na racjonalną konstrukcję przyjdzie później.

Dostrzega pan manipulację faktami?
To za duże słowo. Sądzę, że filmy kręcono wzgodzie zprzekonaniami autorów, zczystymi intencjami. Zabrakło jednak pełnej otwartości, szerszego spojrzenia. Żeby powstał rzetelny dokument, trzeba dużo zsiebie dać. Zadbać, by bohaterom nie stała się krzywda, bo oni nie wiedzą, do czego zostaną wykorzystani, jak ich wypowiedzi zabrzmią za jakiś czas. Odpowiedzialność za to spoczywa na twórcach.

Jaki obraz Polski iPolaków wyłania się ztych filmów?
Jesteśmy bardzo agresywni wstosunku do siebie. Zwalczamy się na racje, poglądy, na prawdy. Jesteśmy specyficznym narodem. Jednoczy nas brawura. Musimy mieć wspólnego wroga. Dopiero gdy giniemy, otwierają nam się oczy. Ciągnie się ten stereotyp od wieków. Przegrywamy inie wyciągamy wporę wniosków. Porażek nie potrafimy przekuć wzwycięstwo. Czasami, gdy na to wszystko patrzę, odczuwam lęk.

Dlaczego?
Zaczynam bać się ludzi. Tych spod krzyża itych zdrugiej strony barykady, co protestują przeciwko nim. Zpowodu braku tolerancji, niechęci do wzajemnego zrozumienia. Rok temu pracowałem wAmeryce. Kiedy odbierałem esemesy ioglądałem relacje wCNN, odniosłem wrażenie, że wPolsce zapanowała histeria, że popełniamy zbiorowe samobójstwo. Cały naród płacząc, ruszył worszaku za trumnami. Pomyślałem, że jeśli ztej żałoby nic sensownego nie wyniknie – jak nic dobrego się nie stało po śmierci papieża – to potwierdzimy naszą niedojrzałość. Czujemy się najlepiej wroli ofiar. Nie chęć przemiany, porozumienia, budowania na nowo, tylko duma zcierpiętnictwa jest naszą specjalnością. Uwielbiamy drogę krzyżową. Bez niej czujemy się źle. Realizujemy się przez ogólnonarodową mobilizację. Wierzymy, że jesteśmy wyjątkowi, najmądrzejsi. Wpatrujemy się wsiebie. Mam wrażenie, że więcej nacjonalizmu jest wPolsce niż wNiemczech. Dlatego jesteśmy nielubiani wEuropie.

Nie jesteśmy dobrymi patriotami?
Aco to jest patriotyzm? Na czym polega miłość do ojczyzny? Dla mnie to przede wszystkim pamięć. Szacunek. Do siebie iinnych. Czy te filmy uczą szacunku? Nie sądzę. Dlatego ich patriotyzm jest kulawy.

Wielu widzów nie tylko szuka wnich zapisu emocjonalnego, ale również informacji. Czy pod tym względem są one wiarygodne, szczere, dociekliwe?
Wfilmach pozbawionych publicystycznego zacięcia nie czujemy, że nasz kontakt zbohaterami zostaje nagle ucięty. Jesteśmy blisko nich iim ufamy. Filmy oSmoleńsku tego nie mają. Pojawiają się wnich wyrwane zkontekstu sytuacje, które mówią, że jest tak albo tak. Liczy się sprawa. Nie człowiek. Ita powierzchowność mnie jako dokumentalistę razi, sprawia, że się czerwienię ze wstydu. Gdy na ekranie wszystko – jak w „Liście zPolski” Mariusza Pilisa – zostaje ukazane bez cienia wątpliwości. Była sztuczna mgła, wlesie dobijali rannych, wsamolocie musiał być wybuch, uprzątając teren Rosjanie zpremedytacją niszczyli ślady zbrodni. Przypuszczenie zostaje zastąpione przez pewnik. Wiemy, ile szkód może wyrządzić zła plotka. Atu mamy ich dziesiątki.

W „10.04.10” Anity Gargas pojawia się m.in. ciekawa informacja opodsłuchiwaniu przez FSB naszego sztabu kryzysowego, urzędującego wsiedzibie smoleńskiego gubernatora, iże Rosjanie kłamali, mówiąc oczterech podejściach. To też są plotki?
Co do podsłuchu nie ma pewności, że nie zrobił tego jakiś nadgorliwy prowincjonalny aparatczyk. Bo kto byłby na tyle nierozsądny, żeby ustawić wwidocznym miejscu nagrywający magnetofon? Co do jakoby czterech lądowań, trzeba by ustalić, jacy Rosjanie iwjakich okolicznościach otym mówili? Putin to ogłosił czy jakiś wystraszony urzędnik wrozmowie zkolegą, aten to podchwycił idalej poszło wświat? Wsumie nie są to żadne argumenty. Interpretacji może być mnóstwo. Nie wiem, jak było imam odwagę to wyznać.

Te filmy opisują jako zamach ten ciąg przypadków układających się wzatrważająco długą sekwencję.
Sekwencja jest przerażająca, ponieważ sugeruje, że nasz rząd ma krew na rękach ipowinien podać się do dymisji. Wtym momencie żarty się kończą. Bo to przypomina nawoływanie do linczu. Wierzę, że dla osób myślących te filmy nie są jednak groźne, anawet na swój sposób będą dla nich ważne, skłonią do refleksji, pozwolą nabrać dystansu. Niedobrze by się stało, gdybyśmy uznali, że wyjaśniają wszystko.

Jacek Bławut (ur. 1950r.) – jeden znajwybitniejszych polskich dokumentalistów ioperatorów. Wykładowca szkół filmowych wŁodzi, Berlinie, Hanowerze. Autor m.in. „Nienormalnych” i „Jeszcze nie wieczór”.

Rozmowa z dokumentalistą Jackiem Bławutem (2024)
Top Articles
Latest Posts
Recommended Articles
Article information

Author: Greg Kuvalis

Last Updated:

Views: 6015

Rating: 4.4 / 5 (75 voted)

Reviews: 90% of readers found this page helpful

Author information

Name: Greg Kuvalis

Birthday: 1996-12-20

Address: 53157 Trantow Inlet, Townemouth, FL 92564-0267

Phone: +68218650356656

Job: IT Representative

Hobby: Knitting, Amateur radio, Skiing, Running, Mountain biking, Slacklining, Electronics

Introduction: My name is Greg Kuvalis, I am a witty, spotless, beautiful, charming, delightful, thankful, beautiful person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.